Niedzielnym koncertem (15 maja) Zespół Wokalny "Wrzos" zaskoczył swoich fanów: repertuarem pełnym humoru i werwy, momentami wręcz kabaretowym, elementami inscenizacji, w której nie brakło tańców i wychodzenia ze sceny do widzów, a także – strojami. "Przeboje dawnej Warszawy" wrzosowicze śpiewali w kreacjach barwnych, pełnych fantazji i elegancji oraz indywidualizmu, nawiązujących do stylistyki ulic międzywojennej stolicy.
Zasłużone brawa zebrały również zespoły, które wystąpiły na niedzielnym koncercie: znane już radzyńskiej publiczności "Świerżanki" oraz debiutujący na radzyńskiej scenie zespół "Zorza" z Polskowoli. A debiut był tak udany, że publiczność domagała się bisów.
Słuchacze, którzy jak zwykle na występach "Wrzosu" wypełnili salę widowiskową Oranżerii po brzegi, mogli przypomnieć sobie wiele warszawskich szlagierów – niezwykle melodyjnych, przepełnionych humorem i będących odzwierciedleniem specyficznego folkloru międzywojennej Warszawy. Były one dawniej znane i niezwykle popularne w całej Polsce: "U cioci na imieninach", "Bal na Gnojnej", "Tango andrusowskie", "Dziś panna Andzia ma wychodne", "Ach Franka, Franka", "Felek Stankiewicz", "Ach jak przyjemnie"... Wiele osób wygrzebywało melodię z zakamarków pamięci i podśpiewywało wspólnie z zespołami.
Prowadząca koncert Teresa Szczepaniuk przypomniała, że warszawski folklor to nie tylko piosenki, wykonywane najczęściej na zabawach tanecznych organizowanych na świeżym powietrzu, ale także specyficzny humor, przepojony erotyką, strój i gwara. Tego wszystkiego nie brakowało podczas niedzielnego występu.
Oczywiście nie zabrakło też gwiazdy wieczoru – był nią sam ... Eugeniusz Bodo, w którego wcielił się kierownik muzyczny "Wrzosu" Jarosław Stefaniak, wykonując niezapomniany przebój "Już taki jestem zimny drań".
Obecnie, gdy Warszawa ma ambicje być europejską stolicą, a jej symbolami są Pałac Kultury, Stadion Narodowy czy Złote Tarasy, "Wrzos " i zaprzyjaźnione zespoły "Świerżanki" oraz "Zorza" przypomniały o specyficznej atmosferze naszej stolicy tworzonej przez warszawskich "cwaniaków", "andrusów", którą przypomniano choćby w projekcie WARSZAWIAK, z głośnym teledyskiem "Nie ma cwaniaka nad warszawiaka".