Do radzyńskiej Przychodni Weterynaryjnej na ulicy Warszawskiej trafił niecodzienny pacjent - myszołów zwyczajny (drapieżnik z rodziny jastrzębiowatych). Ptaka znalazły na łąkach i przyniosły do lecznicy dzieci prosząc doktora Jerzego Zdziennickiego o pomoc.

- Lekko byłem zszokowany widząc pacjenta. To młody ptak a złamanie raczej powstało na skutek uderzenia, także podejrzewam, że po prostu doskonalił naukę lotu. Uszkodzeniu uległ staw nadgarstkowy prawej kończyny przedniej wolnej – skrzydła – wyjaśnia lekarz weterynarii.

Jak się dowiedzieliśmy, proces leczenia odnosi pozytywny efekt, a ptak odzyskuje apetyt. Jednak aby drapieżnik w 100% odzyskał sprawność, musiał opuścić Radzyń. Został przetransportowany do Ośrodka Rehabilitacji Ptaków i Dzikich Zwierząt niedaleko Radomia.

Ten przypadek pokazuje, jak wielką rolę odgrywa człowiek w niesieniu pomocy. Gdyby nie ludzie, ten osobnik na pewno straciłby życie. Czy jednak w każdym przypadku możemy ranne zwierzę przynieść do gabinetu weterynarii? Jerzy Zdziennicki przestrzega, by nie być zbyt ufnym. - Ranne zwierzę wydaje się być na ogół łagodne ale często po zbliżeniu się do niego, zaczyna być agresywne. Nie dajmy się zwieść i zachowajmy szczególną ostrożność - wyjaśnia.

Z pomocą w tej sprawie przychodzi pełniący obowiązki komendanta Straży Miejskiej Jerzy Marek Karwowski. - Jeśli znajdziemy się w takiej sytuacji, nie powinniśmy sami podejmować żadnych czynności, tylko zadzwonić po Straż Miejską. Pamiętajmy, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć zachowania zwierzęcia. Dysponujemy odpowiednią wiedzą i sprzętem także na pewno pomożemy i dostarczymy zwierzę do lecznicy – tłumaczy.