Na sierpniowej sesji Rady Miasta Jarosław Ejsmont wyjaśnił sytuację związaną z niedoborem ponad 200 tys. zł w Domu Pogrzebowym, wynikającym z różnicy pomiędzy wpłatami klientów a ewidencją księgową Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych za lata 2011-2019.
- Na skutek informacji z księgowości o braku wpłat za ponad 130 faktur za wykonane usługi pogrzebowe dokonano wewnętrznej weryfikacji informacji - mówił prezes PUK, odpowiadając na pytanie Radnej Bożeny Lecyk. Jarosław Ejsmon przedstawił informację, z której wynika, że Klienci potwierdzili, iż dokonali wpłaty gotówkowej u pracowników Domu Pogrzebowego zaś wpłaty te nie znalazły odzwierciedlenia w ewidencji księgowej spółki. Różnica między pieniędzmi wpłacanymi przez klientów do pracowników Domu Pogrzebowego a tym, co znajduje się w ewidencji księgowej PUK wynosi ponad 200 tys. zł. W związku z tym PUK złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Radzyniu Podlaskim o możliwości popełnienia przestępstwa przywłaszczenia. W zawiadomieniu wskazana została osoba, wobec której istniały podejrzenia, że jest sprawcą popełnienia czynu.
W toku postępowania wskazany został przypuszczalny mechanizm popełnienia tego przestępstwa. Opierał się on, według Prezesa, na swego rodzaju piramidzie finansowej polegającej na tym, że pobierane od klientów pieniądze nie były wpłacane od razu do kasy PUK. Pieniędzmi pobranymi za bieżące faktury były regulowane faktury wcześniejsze. Kwota nie wpłaconych w terminie pieniędzy i czas, po jakim były wpłacane do kasy z roku na rok rosła. O ile w 2011 roku poziom należności za usługi pogrzebowe wynosił ok. 40 tys. zł, a średni termin ich spłaty - ok. 10 dni, to pod koniec 2019 r. było to już ponad 200 tys. zł, zaś termin spłaty wynosił ponad 140 dni.
Ta sytuacja skończyła się, gdy w trybie dyscyplinarnym został zwolniony - choć z innych powodów - pracownik Domu Pogrzebowego. Od tego dnia wpływały pieniądze za bieżące faktury, zaś pozostały nieopłacone faktury za okres od września do stycznia.
- Skierowałem sprawę do Prokuratury Rejonowej w Radzyniu, w zawiadomieniu przedstawiłem swoje widzenie problemu. Jednak Prokuratura sprawę umorzyła, uzasadniając, iż nie udowodniono, że wszystkie pieniądze przyjęła jedna osoba. Tymczasem według obowiązującego prawa przestępstwem jest przywłaszczenie kwoty powyżej 500 zł, a każda ze 132 faktur opiewała na kwotę ponad 1000 zł. A więc przywłaszczenie pieniędzy nawet tylko z jednej faktury, w moim odczuciu jest przestępstwem. Prokurator stwierdził, że nie doszło do przestępstwa, mimo że w kasie brakuje 200 tys. zł. - tłumaczył dalej prezes PUK.
To postanowienie zostało zaskarżone do Sądu Okręgowego, jednak Sąd Okręgowy przychylił się do opinii Prokuratora. W związku z tym ponownie został złożony wniosek do Prokuratury, jednak ze mienionym uzasadnieniem: - Skoro przedstawiona - w moim odczuciu - logiczna i uzasadniona ścieżka została odrzucona, to wniosłem do Prokuratury o wyjaśnienie, co się stało z kwotą 200 tys. zł i kto za ten stan odpowiada. Z prokuratury przyszła decyzję odmawiająca wszczęcia śledztwa. - Zaskarżyłem ją do sądu Okręgowego. Czekam na decyzję. Oceniam, że szanse na odzyskanie jakichkolwiek sum są niewielkie. Tak wygląda sytuacja. 200 tys. zł w kasie nie ma, ale to nie jest przestępstwo - zakończył prezes Jarosław Ejsmont.