Na Skwerze Podróżników przybyła kolejna tabliczka. Tym razem gościem Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami był himalaista Piotr Pustelnik – zdobywca wszystkich czternastu 8-tysiączników. O swej drodze życiowej, doświadczeniach wyniesionych z 20-letniego okresu zdobywania korony Himalajów i Karakorum podróżnik opowiedział 17 listopada w Miejskiej Bibliotece Publicznej, gdzie promował swą autobiografię „Ja, pustelnik” napisaną wspólnie z Piotrem Trybalskim.
Pasja jest obusieczna jak miecz janczarów
Spotkanie odbyło się pod honorowym patronatem burmistrza Jerzego Rębka, zorganizowane zostało przez Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik", Radzyński Ośrodek Kultury i Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne nr 21 przy I LO. Patronatem medialnym objęte zostało przez miesięcznik "Poznaj świat".
Zebranych powitała w bibliotece dyrektor Grażyna Kratiuk, spotkanie – tym razem w formie rozmowy - poprowadził Robert Mazurek.
Robert Mazurek rozpoczął od pytania skierowanego do Piotra Pustelnika o cenę, jaka zapłacił za swą pasję i sukces. - To łatwe pytanie, ale odpowiedź na nie jest trudna, wielowątkowa i wrażliwa. Nikt nie robi bilansu korzyści i strat na początku – to jest możliwe tylko w biznesie. W życiu bilans robi się na końcu – tu nic nie jest a priori, bo wszystko się może wydarzyć, każdy scenariusz jest możliwy. Wybierając górskie życie, nie myślałem, że tak się potoczy, że będzie tak kosztowne. Połamane żebra, pourywane ścięgna, skrócony palec u ręki, odmrożenia twarzy – to powierzchowne rany, które się goją – podkreślił na wstępie podróżnik. Ważniejsze okazały się relacje z osobami bliskimi. Gdy wspinaczka górska stała się jego stylem życia, minimalizował koszty osobiste, wpuszczając do swego świata innych – tych najbliższych.
- Pasja jest jak miecz janczarów – ma ostrze po obu stronach – z jednej strony poznajesz świat, który inspiruje, rozwija z drugiej oddając się pasji ranisz ludzi. Od człowieka zależy, którego ostrza będzie więcej używał. Jestem zwykłym, szarym człowiekiem, do bólu przeciętnym, z przeciętnymi możliwościami, który coś osiągnął – mówił Piotr Pustelnik. A jak się zaczęła jego pasja? - Zachorowałem na serce, mama przynosiła mi książki o norweskich badaczach polarnych. - To one rozbudziły we mnie pierwsze marzenia: w wyobraźni byłem polarnikiem, chciałem ciągnąć ciężkie sanie i iść tam, gdzie są białe niedźwiedzie.
Wspinać się zaczął w wieku, gdy inni kończą karierę wspinaczkową – gdy miał ok. 24 lat. - W wysokie góry wszedłem w wieku 39 lat, jako człowiek dojrzały, wiedzący, czego chce od życia.
Robert Mazurek zacytował słowa abp. Damiana Zimonia: "Góry wzywają ludzi, którzy pragną wartości duchowych" i zapytał podróżnika o jego przeżycia duchowe związane z miłością do gór.
- Bez duchowości ludzie stają się maszynami. Spotkałem kilka takich "maszyn" w górach. Mistyka u mnie falowała. Stopień popatrywania w niebo, szukania tam duchowego wsparcia miał postać krzywej z garbem. Szukałem go tam, ale gdy dobiegałem trzydziestki i nie dostałem go, obraziłem się na to, co na Górze. Dopiero po latach uświadomiłem sobie, że wiara nie potrzebuje dowodu z nieba, powróciłem do bardzo intymnej relacji wewnątrz siebie i w tym duchu pozostaję.
Nie chodzi o to, by wejść na szczyt, ale by stać się lepszym
- Każde działanie musi mieć cel, osiągnięcie go – zdobycie szczytu jest nagrodą, wisienką na torcie. Ale nie zawsze jest to osiągalne, istotna jest droga, a w drodze najważniejsi ludzie. Góry mają wartość estetyczną, a relacje z ludźmi – emocjonalną. To, z kim się wspinałem jest istotne – mówił Piotr Pustelnik. Podkreślił, że całą drogę do korony Himalajów dążył do środowiska, w którym czułby się najlepiej. I znalazł na końcu taki dream team. Jednak rozstał się ze swoją drużyną marzeń, gdy uświadomił sobie, że nie da już rady sprostać wymaganiom kondycyjnym.
Liczą się tylko pierwsi, następni tworzą statystykę
Z wielkim dystansem odniósł się do swoich osiągnięć. - Wszedłeś do elity himalaistów, zapraszali cię do swych ekip i Krzysztof Wielicki Andrzej Zawada. Jesteś trzecim himalaistą po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie i Wielickim – wyliczał Robert Mazurek. - W historii liczą się tylko pierwsi, następni są statystyką – odpowiedział Piotr Pustelnik. Podróżnik wielokrotnie też dawał do zrozumienia, że jest pasjonatem, a nie fanatykiem. Nie zdobywa szczytów za wszelką cenę, potrafi się wycofać, gdy zagrożenie życia staje się oczywiste, także gdy w grę wchodzi życie drugiego człowieka.
- Nie ma dla mnie dylematu: zdobyć szczyt czy pomóc koledze, który uległ wypadkowi. Byłem wielokrotnie w takich sytuacjach. Każdy wypadek w górach jest nieszczęściem dla dwóch osób – tego, co mu uległ i tego, co ryzykuje życie, by mu pomóc Ale nie wyobrażam sobie przejścia obok. W górach obowiązuje zasada: zdarzył się wypadek, trzeba reagować. Musisz to robić.
To że trzeba człowieka ratować, jest konsekwencją tego, że znalazłeś się w określonych okolicznościach. To jest naturalne, do tego jesteśmy zobowiązani wszyscy etyką płynącą z wiary, zasad sportowych itd. Zasada jest uniwersalna: jeśli ktoś jest w potrzebie, trzeba mu pomóc. W sytuacjach zagrożenia nie liczy się nic oprócz ratowania życia. Zasada jest prosta, choć realizacja bywa skomplikowana, zdarza się, że pochłania kolejne ofiary. Jednak zachowań ludzkich nie da się obliczyć arytmetycznie.
Gdy po piątym podejściu zdobył wreszcie Annapurnę – ostatni z czternastu 8-tysiączników, myślał tylko o przyjacielu, towarzyszu wielu wypraw, który zginął w górach przed rokiem. Dopiero dwa dni później uświadomił sobie, że zakończył się etap życia. - Puściły emocje, rozpłakałem się jak dziecko – wspominał himalaista. - Jest czas, gdy się wchodzi w Himalaje i gdy się z nich wychodzi. "Uwolniłeś się od garbu, zaczynasz nowe życie" – pocieszali mnie przyjaciele – dodał Piotr Pustelnik. Na czym polega to nowe życie – na powrocie do spełniania dziecięcych marzeń, czyli ciągnięcia sań. Przygotowuje się do wyprawy na biegun południowy, ciągając po ulicach Łodzi oponę. Oczywiście budzi to zdumienie przechodniów i policji. W tym nowym życiu znajdzie się więcej miejsca dla najbliższych. - Człowiek powinien uczyć się na błędach, niegodziwością byłoby je powtarzać – puentuje temat podróżnik.
Góry uczą cierpliwości i dystansu
Gość Roberta Mazurka mówił jeszcze o kobietach-himalaistkach. Był dla nich pełen podziwu, szczególnie dla Wandy Rutkiewicz, z którą odbywał wyprawy. - Mieliśmy dobre relacje, wiele się od niej nauczyłem. Jej nie trzeba było ciągnąć, to ona ciągnęła innych do góry, łamała bariery, chciała, żeby alpinizm kobiecy był traktowany na równi z męskim.
Na pytanie,czego nauczył go alpinizm, odpowiedział: - Góry uczą cierpliwości i dystansu Gdy się patrzy na sprawy z daleka zamazują się szczegóły, ale widać cały obraz.
Odpowiadając na pytania z widowni Piotr Pustelnik mówił też o kosztach wypraw. Zimowe wejście na K2, w który nie weźmie udziału, ma kosztować ok. 1,3 mln zł. - Jest bardzo drogie, ale byłoby to historyczne osiągnięcie. Pytany o szansę powodzenia, odpowiedział: - 50% - wejdą albo nie.
Słuchacze ciekawi byli, jak zmienił się himalaizm w ciągu 20 lat. Piotr Pustelnik odpowiedział, że z jednej strony jest łatwiej, bo wystarczy jeden e-mail do agencji w Nepalu, która sama wszystko zorganizuje. Z drugiej, gdy dla organizatorów liczy się tylko zysk, szlaki są zatłoczone. Przybywa ludzi, którzy marzą tylko o wejściu na Everest – to jest ich lądowanie na Księżycu. Doświadczeni alpiniści uciekają od popularnych szlaków, żeby się nie przebijać przez liczne grupy. Sprzęt zapewnia lepsze bezpieczeństwo i komfort, ale „sprzęt nie chodzi” - w środku jest człowiek i to decyduje.
Opowiedział o najgroźniejszym wypadku – gdy wpadł w 20-metrową szczelinę podczas wspinaczki na masyw Monte Rosa w Alpach. Śpieszył się, bo w za dwa dni miał mieć wykład na uczelni. - Chciałem być dobrym nauczycielem i zdążyć na zajęcia. Lekarzom udało się go odratować, zdążył na wykład, ale z odmrożeniami twarzy wyglądał ta strasznie, że zajęcia zostaly odwołane.
Na zakończenie spotkania burmistrz Jerzy Rębek tradycyjnie wręczył podróżnikowi karykaturę autorstwa Przemysława Krupskiego oraz medal Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami. Wyróżnienie otrzymała również Miejska Biblioteka Publiczna jako wyraz wdzięczności za dotychczasową współpracę.