Uczestnicy projektu „Czas dla seniorów” przygotowują się do Świąt Wielkanocnych. Podczas cyklu zajęć z rękodzieła w ramach Klubu Seniora wykonali mnóstwo pięknych ozdób wielkanocnych, przy okazji wspominali dawne obyczaje związane z Wielkim Postem i Wielkanocą.
„Nawet nie wiedzieliśmy, że mamy takie talenty”
Na wystawie gotowych prac królują oczywiście kolorowe jaja różnej wielkości i ozdobione różnymi technikami, ale nie brak koszyków, zajączków, kurczaków, kwiatów z bibuły; można też obejrzeć całą kolekcję pięknych butelek, które same w sobie są ozdobą, a mogą też pełnić różne funkcje użyteczne. Zwraca uwagę fakt, że większość dekoracji wykonanych zostało nowymi technikami, ulubiona zaś to chyba decoupage – która pomocna jest przy zdobieniu zarówno jajek, butelek czy np. szkatułek.
Seniorzy pracują pod kierunkiem Igora Więcha. - Z seniorami pracuje się wspaniale, są bardzo zaangażowani w to, co robią; widać, że daje im to satysfakcję i sprawia radość. - Instruktor dodaje, że choć korzystają ze wskazówek, mają też mnóstwo własnych pomysłów. - Niektórzy wcześniej zdobyli doświadczenie w różnych formach rękodzieła, inni dopiero poznają różne techniki plastyczne, ale wszyscy mają predyspozycje – zmysł estetyczny, zdolności manualne – wymienia Igor Więch. Podkreśla, że niektórym nie przeszkadzają nawet kłopoty ze wzrokiem.
Przy tym liczy się nie tylko efekt i to, że ozdobami będzie się można pochwalić czy nimi obdarować znajomych, ale również wspólna praca. - W grupie jest łatwiej, bo się podpatrzy czy ktoś podpowie. Uczymy się od siebie – mówi Lucyna Żmuda. - Człowiek lubi być doceniany, czuć się potrzebny - wpada jej w słowo Halina Mazur. - Przy okazji ujawniają się talenty – nie wiedzieliśmy nawet, że je mamy – uśmiecha się Krystyna Kuchnia.
Jak to niegdyś bywało? Biednie, ale wesoło
Półpoście
Kiedy się pojawia temat wspomnień dawnych obyczajów wielkanocnych, towarzystwo się zdecydowanie ożywia. Cóż – przed oczami staje każdemu młodość. - Było bardzo biednie, często brakowało nawet chleba, ale i bardzo wesoło – zaczyna wspomnienia Lucyna Wysokińska wtórują jej Aniela Małek oraz Zdzisława Czarnecka i następują opowieści – jedna bardziej szalona od drugiej. Malowano szyby w domach, gdzie mieszkały panny na wydaniu, wrzucano przez okna garnki z popiołem, zapychano kominy... Zabezpieczano się też przed pogonią zezłoszczonych mieszkańców – np. ojca panny, stawiając w wyjściu z domu balię zapełnioną wodą lub wychodek. Kto tam z rozpędu wpadł miał... przechlapane.
Maria Kunach spędziła dzieciństwo w Derewicznej - wiosce, z powodu mnóstwa dzieci, zwanej „Chinami Ludowymi”. Kwitło tam życie towarzyskie. I choć sama nie psociła, to pamięta, co się we wsi wyrabiało. Szczególnym dniem było tzw. półpoście. Nagle we wsi pojawiały się ścieżki wysypane sieczką – prowadziły one od domu dziewczyny do domu chłopaka, który z nią sympatyzował. Pół biedy, gdy narzeczeni mieszkali w jednej wiosce... Słomy wprawdzie nie brakowało, ale sieczkarnie pracowały od Środy Popielcowej. W dodatku noszono „prezenty” – np. wyjęte z domu jednego z narzeczonych drzwi lub okiennice.
Innym ciekawym pomysłem było wpuszczanie wróbli do izby, w której kobiety darły pierze. Przestraszone ptaki robiły niezły rejwach... Dla kawału przemalowywano sierść koniom – tak że właściciele ich nie poznawali i dziwnie umaszczone zwierzęta przeganiali z własnych zagród.
- Aby podkreślić rangę Świąt Wielkanocnych, przygotowywano się do ich solennie – począwszy od wielkiego sprzątania, by wszystko świeciło i pachniało świeżością. Potem było samodzielne przygotowywanie wędlin i wypieków – wspomina Halina Mazur i z żalem stwierdza, że obecnie mało kto te tradycje kontynuuje, większość woli kupić gotowe produkty.
Wielkanoc
Pierwszy dzień Wielkanocy rozpoczynało się od rezurekcji, po Mszy następowały wyścigi – gospodarze ścigali się zaprzęgami, kto pierwszy wróci do domu. Gdy się już zebrali wszyscy domownicy, przy użyciu palm maczanych w zabranej z kościoła, a poświęconej w Wielką Sobotę wody święcono całe obejścia i domy. Dopiero potem gromadzono się na śniadanie wielkanocne.
W niektórych domach był zwyczaj zostawiania zastawionego stołu, przez cały dzień dochodzili goście, dokładano potrawy na półmiski i talerze.
Wiele wesołości wzbudziły wspomnienia śmigusa-dyngusa. W nocy z niedzieli na poniedziałek zaczynało się chodzenie po dyngusie – pod oknami śpiewali, domownicy dawali datki, za to byli oblewani wodą. Wielkim afrontem w tym dniu było zostać pominiętym czy nieoblanym.
Oblewano się obficie – całymi wiadrami. Zdarzało się, że chłopcy łapali dziewczyny, kładli je w koryta i polewali wodą ze studni. Nikt o to nie miał pretensji. Wręcz przeciwnie: panny zabiegały, by zostały oblane – w pierwszej kolejności i obficie. To miało zapewnić im powodzenie.
Tadeusz Zgorzałek mieszkał na Śląsku, gdzie jest inna tradycja: w drugi dzień Wielkanocy polewa się panie perfumami, wiadomo: niewielką ilością. Za to jest się częstowanym kieliszkiem alkoholu i wędlinami na zakąskę. Wszystko z umiarem. Problem polega jednak na tym, że trzeba obejść wszystkich sąsiadów. Pan Tadeusz napomknął, że mieszkał w bloku, który miał 24 mieszkania....
"Super tu jest!"
Zajęcia w Klubie Seniora, który mieści się przy ul. Armii Krajowej 2 odbywają się od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 16.00. - Jednorazowo uczestniczy w nich około 20 osób. Frekwencja zależy od tematyki zajęć – mówi Stanisław Wachnik wspólnie z Anną Kaźmieruk sprawujący opiekę nad Klubem Seniora. - A są wśród nich spotkania historyczne z dr Agnieszką Gątarczyk, wokalne prowadzone przez Wojciecha Gila, artystyczne i rękodzieła pod kierunkiem Igora Więcha, komputerowe z Grażyną Pawlik. Wielkim powodzeniem cieszą się wszelkie zajęcia ruchowe, usprawniające: gimnastyka, zumba (prowadzi Michał Szabrański), pilates, fitnes, nordic walking (Paweł Marcinkowski) czy z samoobrony. Są również chętni do indywidualnych i grupowych spotkań psychoterapeutycznych, które prowadzi Piotr Jakubczyk. W programie Klubu Seniora znajdują się również wycieczki i spotkania okolicznościowe.
- Niektórzy seniorzy przychodzą do nas regularnie i lubią uczestniczyć w zaproponowanych zajęciach, inni wpadają na chwilę porozmawiać i wypić kawę - wyjaśniają opiekunowie.
- Tym, co nas przyciąga do Klubu, jest przede wszystkim miła atmosfera, naturalność, a także życzliwość i otwartość prowadzących Klub i ciekawe zajęcia. Zawsze jest okazja do rozmów, dyskusji. Można się też uspokoić, wyciszyć. Super tu jest – podsumowuje Lucyna Żmuda.