- Uruchomienie handlu żywymi zwierzętami to postulat środowisk rolniczych. Zdecydowaliśmy się przychylić do tych próśb, bo jak widać mamy możliwości techniczne – mówił podczas oficjalnego otwarcia targowiska dla zwierząt żywych burmistrz miasta Radzyń Podlaski Jerzy Rębek.
Targowisko oficjalnie rozpoczęło swoją działalność w środę 20 stycznia. Choć tłumów na nim nie było, to dość licznie zgromadzili się miłośnicy gołębi. - Dobrze, że radni na czele z burmistrzem pomyśleli o wznowieniu działalności takiego miejsca. Choć handlujących jak na lekarstwo, to myślę, że będzie dobrze, o czym świadczyć mogą przybyli dzisiaj handlarze z Łukowa, Parczewa czy Lubartowa. Należy jeszcze zastanowić się nad cennikiem, bo w innych miastach jest on o wiele niższy – mówił jeden z hodowców.
Włodarz miasta – jak sam podkreśla – wie, że początki bywają trudne, ale jest dobrej myśli.
- Niewielkim nakładem finansowym przygotowaliśmy teren i mamy nadzieję, że z biegiem czasu będzie się on coraz bardziej zapełniał. Decyzja o otwarciu targowiska to niewątpliwie z naszej strony chęć ożywienia życia rolniczego w naszym mieście, gminie i powiecie, aby hodowcy nie musieli wyjeżdżać do innych miast i tam prowadzić handlu zwierzętami. Początki może nie są bardzo dobre ale śmiem twierdzić, że złożyło się na to kilka warunków. Po pierwsze nie każdy jeszcze wie, że takie targowisko powstało, po drugie warunki atmosferyczne nie są dziś zbyt sprzyjające no i po trzecie… nie ma chyba przedsiębiorstwa, które w jednym miesiącu rozpoczyna działalność i od razu osiąga pełną zdolność. Na efekty trzeba poczekać – być może nawet i rok, choć ja jestem optymistą i myślę, że wiosna przyniesie nam ożywienie i większe zainteresowanie tematem – mówił włodarz miasta.
Burmistrz odniósł się także do poruszanego tematu cen za korzystanie z placu. Wyjaśnił, że kwoty zostały powielone z targowiska, które znajduje się tuż obok, ale niewątpliwie przyjrzy się bliżej temu tematowi, bo jak podkreślił, targowisko przede wszystkim ma służyć ludziom.
„Ruch” na placu, przyciągnął przejeżdżających obok mieszkańców wsi. Rolnicy skarżyli się, że powiatowy lekarz weterynarii wprowadził wysokie obostrzenia dotyczące handlu. - Nie można handlować krowami, końmi, tucznikami. Czy nie da się nic z tym zrobić? - dopytywali burmistrza.
- Teren jest duży, więc możliwości na pewno są. Trzeba jednak spełniać określone warunki, które narzucają wybudowanie kojców dla dużych zwierząt, wyznaczenie odpowiednich sektorów oraz zamontowanie dodatkowych specjalistycznych urządzeń. Myślę, że jest to temat do przedyskutowania i do „przeskoczenia” i mam nadzieję, że czas wymusi na nas zajęcie się tym tematem i rozszerzenie możliwości targowiska – spuentował włodarz miasta.