Nieprawdą jest, jakoby brzoza wyrosła na balkonie budynku, w którym ma powstać Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Dziennikarce "Słowa Podlasia" (nr 44, strona tytułowa, artykuł: "Zamiast muzeum... drzewo na balkonie") wyjaśniałam, że katownia UB z piwnicami, w których znajdowało się więzienie i gdzie najpierw Gestapo, potem UB przetrzymywało m.in. żołnierzy podziemia niepodległościowego, znajduje się na tyłach tej kamienicy, w osobnym, parterowym budynku, pod numerem 5A.
Jeśli ktoś nie zna miasta, nigdy tam nie był (choć te dwa obiekty znajdują się w centrum i trudno obok nich nie przechodzić), a chce o tym pisać, może sprawdzić w internecie – temat jest głośny, zdjęć ilustrujących obiekty – sporo. Dziennikarka nie zauważyła też, że nie o tę tablicę chodzi. "Oprócz tablicy prostującej zawiłości historii, którą wmurowano na frontonie kamienicy w 2016 roku..." i "... kamienica, na której wiszą dwie tablice..."- czytamy ze zdziwieniem. Rzeczona tablica nie znajduje się na frontonie kamienicy, tylko na bocznej ścianie parterowego budynku, który na miano kamienicy nie bardzo zasługuje...
Problem polega rzeczywiście na tym, że budynek na zapleczu (Warszawska 5A) należy do Miasta i jest zajmowany przez lokatorów, ale już kamienica przy ul. Warszawskiej 5 jest własnością prywatnego przedsiębiorcy, do którego zresztą kilka miesięcy temu został skierowany z Urzędu Miasta list z prośbą o uporządkowanie tego miejsca.
Burmistrz nie ma żadnego wpływu na jego zagospodarowanie, wygląd, a ponieważ obecny stan budynku nie zagraża życiu i zdrowiu mieszkańców, nie ma możliwości interwencji.
A jaki wniosek z lektury? Skoro rzecywistość nie pasuje do założonej tezy (Burmistrz nie dba o wygląd miasta) czy tytułu artukułu, to należy oczywiście rzeczywistość dogiąć do tej tezy czy wymyślonego, chwytliwego, choć niemającego nic współnego z nią tytułu.